Rozpoczynamy na naszych łamach dyskusję na temat tego, czy domy kultury są w Warszawie potrzebne, jaka jest ich misja i jak powinny działać. W wielu domach kultury czas się zatrzymał. Ich symbolami są zakurzone paprotki i konkursy na wielkanocną pisankę. -Czas na dyskusję i reformę! - apelują autorzy raportu "ZOOM na domy kultury".
Dzięki inicjatywie Marty Białek i jej Towarzystwa Inicjatyw Twórczych "ę" po raz pierwszy domy kultury z Warszawy i Mazowsza zostały przebadane. Powstał raport, który już można czytać w internecie. Wkrótce ukaże się publikacja z jego najważniejszymi wynikami i dobrymi przykładami działań ośrodków kultury z Polski i Europy. Rozpoczynamy na naszych łamach dyskusję na temat tego, czy domy kultury są w ogóle w Warszawie potrzebne, jaka jest ich misja i jak powinny działać.
Jakie są wasze doświadczenia z warszawskimi domami kultury? Czekamy na listy: agnieszka.kowalska@agora.pl
Agnieszka Kowalska: Dlaczego zajęliście się domami kultury?
Marta Białek: - To wynika z doświadczeń naszego stowarzyszenia. Jeździmy po Polsce z projektami kulturalnymi i wspieramy lokalne działania. Siłą rzeczy pierwsze kroki kierujemy do domów kultury. I, niestety, nie zawsze ta współpraca dobrze się układa. Czasem obawę wzbudza to, że proponujemy coś nowego, że naruszamy spokój. Zaobserwowaliśmy, że to, co oferują domy kultury, nie zawsze odpowiada na oczekiwania ludzi. Że rzadko poszukują nowych pomysłów i form pracy, mało eksperymentują. Pomyśleliśmy: już o tylu instytucjach się dyskutuje - o szkołach, muzeach - a o domach kultury jak dotąd cisza. Są poza jakąkolwiek debatą. Nikt nie sprawdzał, jak one działają, a przecież przeznaczane są na nie publiczne pieniądze. My w pierwszym odruchu mieliśmy taką wizję, żeby je na cztery spusty pozamykać, ale
Ale?
- Ale to byłaby przesada. To miejsca, które mają potencjał i odgrywają dużą rolę, zwłaszcza w małych miejscowościach. Tam są często jedynym ośrodkiem kultury. Żeby móc komentować i krytykować, trzeba mieć do tego solidne podstawy. Tak pojawił się pomysł przeprowadzenia badań. Postanowiliśmy sprawdzić, dlaczego niektóre miejsca działają dobrze, a inne świecą pustkami.
Jak prowadziliście badania? Odwiedziliście wszystkie domy kultury?
- To byłoby trudne. W samej Warszawie jest ich około 30, a na terenie Mazowsza ponad 100. Zdecydowaliśmy się na badania jakościowe. Do współpracy zaprosiliśmy zespół socjologów z Uniwersytetu Warszawskiego pod kierunkiem dr Marii Theiss. Wylosowaliśmy 13 domów kultury (wyłącznie samorządowych) - znalazły się wśród nich zarówno warszawskie, jak i te z małych miast i wsi. Robiliśmy wywiady z dyrektorami, pracownikami, niezależnymi animatorami kultury z danej okolicy. Zbieraliśmy dane, analizowaliśmy sprawozdania finansowe, robiliśmy ankiety w szkołach.
Od początku założyliśmy, że efektem naszej pracy nie może być gruby tom, który będzie się później kurzył w bibliotece. Chcieliśmy postawić pytania i zachęcić do dyskusji.
Dlaczego domy kultury występują w raporcie anonimowo?
- Nie chodziło nam o to, żeby skrytykować jakąś konkretną instytucję. Zresztą przebadane przez nas domy kultury dostaną raport ze swoją nazwą po to, by mogły go wykorzystać w swojej pracy. My chcieliśmy pokazać problemy, z jakimi się mierzą. Zależało nam też na tym, żeby wyłowić to, co się udaje i warte jest upowszechnienia.
Co wynika z waszych badań? Jakie są te warszawskie i mazowieckie domy kultury?
- Udało nam się wyłonić trzy typy. Pierwszy to dom kultury, którego działalność w całości oparta jest na dotacji z samorządu, co roku powtarzający swój program, nieodpowiadający na potrzeby lokalnej społeczności.
Drugi typ jest bardziej poszukujący, eksperymentujący, słuchający ludzi, podejmujący próby zdobycia dodatkowych środków na swoje działania. Ostatni to takie przedsiębiorstwo kultury, w którym zajęcia są odpłatne, a uczestniczenie w nich przypomina kupowanie usług. To jest model, który najczęściej pojawiał się w Warszawie.
W przebadanych domach kultury brakuje otwarcia na ludzi, gotowości do zmian. Na ogół ich program przypomina gotowe menu. Wybierasz: gra na flecie, ceramika czy malarstwo? Jesteś tylko biernym odbiorcą z góry przygotowanej oferty.
Skoro te zajęcia są, to widocznie jest na nie zapotrzebowanie.
- Tak, ale jeśli nie damy ludziom szansy na własną aktywność, to nie przekonamy się, co jeszcze chcieliby robić. Nasze badanie pokazało, że sukces domu kultury w dużej mierze zależy od tego, czy tworzy on przestrzeń, gdzie można coś zrobić wspólnie. Gdzie każdy mógłby przyjść ze swoim pomysłem.
W waszym raporcie zwracacie uwagę na to, że domy kultury nie trafiają do wszystkich grup wiekowych, jedynie do dzieci i seniorów. Ale czy młodzież w ogóle chce w nich działać?
- Młodzi potrzebują swobody i przestrzeni, która zachęca ich do własnych działań, wtedy chętnie przyjdą. Zwracamy też uwagę na kolejny mit - pracownicy domów kultury często mówią: Nie mamy wystarczająco dużej siedziby, dlatego nie możemy działać. Najpierw się buduje, remontuje, a potem myśli, czym ten budynek wypełnić.
Od czego należałoby zacząć zmiany? Od dyrektorów, zespołu?
- Na początek najważniejsze, by pracownicy domów kultury zastanowili się nad tym, jaka jest rola domu kultury, dla kogo jest i czym powinien się zajmować. By dostrzegali w swojej dzielnicy aktywnych ludzi i przyciągali ich do siebie.
Czy którykolwiek z przebadanych przez was warszawskich domów kultury był chociażby zbliżony do waszej wizji?
- Jeden z wiejskich realizuje taką wizję. W Warszawie jest trochę gorzej. Atutem warszawskich domów kultury jest na pewno to, że starają się być otwarte na organizacje pozarządowe, szukają nowych form działania. Świetny jest podwarszawski ośrodek z Jabłonny. Udało się tam stworzyć autentyczne lokalne centrum. Przyszły młode kobiety z dzieciakami i powstał klub mam. Podczas gdy wiele domów kultury zamyka się na weekend, twierdząc że to jest czas dla rodziny, Jabłonna się z tego śmieje i udowadnia, że to jest jedyny czas, kiedy można coś zrobić wspólnie.
Co jeszcze byś zmieniła w warszawskich domach kultury?
- Dobrze sprawdzają się zajęcia interdyscyplinarne, międzypokoleniowe. Warto, żeby domy kultury odświeżyły swój wizerunek, strony internetowe, by dały wyraźny sygnał: przyjdźcie do nas. By wykreowały przyjazną przestrzeń, w której ludzie chcieliby się spotkać.
I co najważniejsze - dostosowywały się do specyfiki dzielnicy, były jak najbliżej ludzi. Dorożkarnia zrobiła projekt o Siekierkach. To było wzbogacające doświadczenie, dające poczucie przynależności, zakorzenienia. I to naprawdę mogłoby się dziać w domach kultury. Chciałabym, żeby młode mamy nie musiały jechać kawał drogi na ciekawe zajęcia, ale żeby miały je w swojej dzielnicy.
Brakuje miejsc, w których można realizować własne pomysły.
Raport już jest. Co dalej?
- W czerwcu zorganizujemy debatę "ZOOM kulminacja" w Café Kulturalna w Teatrze Dramatycznym. Zaprosimy dyrektorów domów kultury, władze Mazowsza, animatorów kultury i dziennikarzy. Omówimy wyniki badań, pokażemy udane projekty i porozmawiamy o tym, czym mógłby być idealny dom kultury.
Raport "ZOOM na domy kultury" można znaleźć na www.zoomnadomykultury.pl. Jego powstanie wsparła Fundacja Batorego oraz Fundusz dla Organizacji Pozarządowych.
Rozmawiała: Agnieszka Kowalska
6 maj 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz